Na końcu naszego pola rośnie dąb. Sam,pomijając wstydliwego jesiona. We trójkę obejmujemy Go z ledwością stykając się opuszkami palców… W Jego koronie mieszkają setki ptaków. Latem jest tam prawdziwe ptasie radio z kłótniami, śpiewami i ostrzeżeniami przed nadlatującym drapieznikiem.

Kiedyś z przyjaciółką świętowałyśmy coś bardzo upojnie 🙂 i o północy, w świetle księżyca poszłyśmy tańczyć dookoła Niego. To wtedy właśnie M. nadała Mu imię Gumisiowe Drzewo. Jest idealne. Imię i On.
Historia bardzo prawdziwa. Ból głowy po tym tańcu również 🙂

Tak samo prawdziwa jak to, że On ma ponad 200 lat. Sadzało się Jego braci obok stodół, żeby je chroniły przed uderzeniem pioruna. On też naszą ochronił i spalił się…
Podobno dopiero po 3 latach odżył i wypuścił zielone liście. To było jakieś 150 lat temu.

Gumisiowe Drzewo jest wielkie. I ma swoje przeznaczenie. Na jego najgrubszej gałęzi zawiśnie huśtawka a pod nim będzie stał stół. Nie dębowy. Nie mogę Mu tego zrobić. Przy tym stole będziemy się spotykać… Jeszcze chwilę.